Ostatni chełmski Niezłomny. Tadeusz Hawryluk (1931-1959)

Jerzy Masłowski

Ostatni chełmski Niezłomny. Tadeusz Hawryluk (1931-1959)

5 marca 1959 r. w Leśniczówce pod Chełmem w nierównej walce z funkcjonariuszami komunistycznej bezpieki i milicji poległ Tadeusz Hawryluk – ostatni na terenie dawnego Inspektoratu Chełmskiego AK-WiN członek podziemia niepodległościowego.

Tadeusz Hawryluk urodził się 16 grudnia 1931 r. w Leśniczówce koło Chełma. Pochodził ze znanej i szanowanej w okolicy rodziny Hawryluków z Łukówka. Jego ojciec Stanisław w latach trzydziestych przeprowadził się do Leśniczówki, gdzie w centrum wsi wybudował nowy murowany dom i wzorowo uprawiał sześć hektarów ziemi. Zarówno Stanisław, jak i później jego starszy syn Mieczysław (urodzony w roku 1923), słynęli w okolicy z posiadania pięknych koni.

Hawrylukowie byli kuzynami Józefa Lewczuka, kolejarza z Chełma, którego syn Henryk „Młot” w latach 1945-1947 był jednym z organizatorów podziemia antykomunistycznego w powiecie chełmskim i dowódcą jedynego na tym obszarze oddziału zbrojnego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Henryk i Mieczysław Hawryluk byli w tym samym wieku i już przed 1939 r. połączyła ich przyjaźń oraz wspólne zainteresowania geograficzne i historyczne. Tadeusz, młodszy od nich o osiem lat, dorastał w cieniu starszego brata i kuzyna z Chełma, od dziecka marząc, że pójdzie ich drogą. Do roku 1939 ukończył dwie klasy szkoły powszechnej w Leśniczówce.

***

Od 1939 r. dom rodzinny Hawryluków był stałą bazą i schronieniem dla żołnierzy podziemia niepodległościowego. Zarówno ojciec Stanisław jak i brat Mieczysław już w grudniu 1939 r. zostali członkami konspiracji niepodległościowej – najpierw w szeregach lokalnych komórek Organizacji Zbrojnej i Organizacji Zbrojnej Obrońców Polski, a od 1942 r. do ujawnienia w marcu 1947 r. w strukturach Armii Krajowej i Zrzeszenia WiN.

Ojciec Stanisław był członkiem miejscowej konspiracji odpowiedzialnym za magazyn broni. Mieczysław pod pseudonimem „Syrena” brał udział w walce zbrojnej. Po rozproszeniu chełmskich oddziałów AK spieszących na pomoc powstańczej Warszawie w sierpniu 1944 r. został przymusowo wcielony do oddziałów Berlinga. Początkowo przebywał w jednostce we Włodawie, a następnie w 31 pułku piechoty w Białce pod Krasnymstawem. W nocy z 12 na 13 października 1944 r. wraz z prawie siedmiuset kolegami z pułku (głównie żołnierzami AK i NSZ) opuścił szeregi komunistycznego wojska i z bronią powrócił w rodzinne strony. Nawiązał kontakt z kolegami z AK i rozpoczął kolejny okres walki – tym razem z Sowietami i ich polskimi pomocnikami. Jesienią 1945 r. wstąpił do oddziału WiN por. Henryka Lewczuka „Młota” – swojego kuzyna i przyjaciela z walk w oddziałach AK. Pełnił funkcję dowódcy drużyny i szkolił nowych żołnierzy. Brał udział we wszystkich akcjach zbrojnych. Ujawnił się wraz z oddziałem w marcu 1947 r.

***

Bezpośrednio po ujawnieniu jako jeden z najbardziej zaufanych żołnierzy „Młota” został członkiem kadrowej organizacji niepodległościowej – Ruch Akcji Zbrojnej. Jej członkowie mieli pozostać nadal w konspiracji, zabezpieczyć i przechowywać broń, organizować bierny opór przeciwko Sowietom, a przede wszystkim w duchu niepodległościowym oddziaływać na młodzież. W obrębie zabudowań Hawryluków powstał doskonale zamaskowany magazyn broni, nigdy, mimo kilkakrotnych rewizji, nieodnaleziony przez UB. W 1950 r. „Syrena” został aresztowany w związku ze sprawą antykomunistycznej organizacji Polska Armia Podziemna. Przeszedł okrutne śledztwo w kazamatach UB w Chełmie i Lublinie, jednak nie podał nazwisk kolegów z konspiracji i nie przyznał się do uczestnictwa w działalności PAP. Mimo że nie udowodniono mu przynależności do tajnej organizacji, wyrokiem z marca 1951 r. skazany został na 2 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności ze słynnego komunistycznego paragrafu nazywanego niekiedy: „wiedział, nie powiedział”. Z więzienia został zwolniony warunkowo w sierpniu 1952 r. Chcąc uniknąć inwigilacji ze strony UB i obawiając się ponownego aresztowania opuścił Leśniczówkę i osiadł jako robotnik leśny w dalekim Mirosławcu.

***

W takiej rodzinie i głównie w cieniu starszego brata – żołnierza legendarnego „Młota”, kształtowały się postawy i poglądy młodego Tadeusza na obowiązki Polaka wobec zniewolonej Ojczyzny. Zazdrościł bratu udziału w konspiracji i walkach z komunistami i marzył, aby pójść tą samą drogą.

W latach czterdziestych Tadeusz najpierw uzupełniał przerwane przez wojnę wykształcenie na poziomie szkoły podstawowej, a następnie uczył się w Państwowym Gimnazjum Gospodarstwa Wiejskiego w Okszowie pod Chełmem. Mimo osiągania bardzo dobrych wyników w nauce, szczególnie z przedmiotów ścisłych i typowo rolniczych, nie mógł, jako brat aresztowanego przez komunistów „Syreny”, myśleć o studiach wyższych. Zresztą po osadzeniu „Syreny” w więzieniu musiał pomagać rodzicom w prowadzeniu dużego gospodarstwa rolnego. Na co dzień doświadczał „dobrodziejstw” ustroju komunistycznego w postaci ciągłej inwigilacji rodziny, częstych rewizji i prześladowań ze względu na posiadanie przez ojca większego gospodarstwa rolnego (około sześć hektarów). Nieraz słyszał, że jest bratem bandyty i synem kułaka.

Ciągle szukał możliwości walki ze znienawidzonym ustrojem komunistycznym. Po wyjściu z więzienia „Syreny” próbował namówić go do kontynuowania przerwanej aresztowaniami i surowymi wyrokami działalności w ramach Polskiej Armii Podziemnej i mimo nieprzychylnej opinii brata postanowił podjąć czynną działalność przeciwko komunie.

W połowie lat pięćdziesiątych nawiązał kontakt z kilkoma byłymi żołnierzami podziemia antykomunistycznego. Do swoich planów udało mu się pozyskać jednego z żołnierzy „Młota”, Stanisława Waludę „Strusia”, który w połowie lat pięćdziesiątych wyszedł z więzienia i w obawie przed ponownym aresztowaniem zaczął ukrywać się w okolicy Leśniczówki. Nawiązał też kontakt z Henrykiem Gołębiowskim „Tarzanem” – żołnierzem AK-WiN z miejscowej konspiracji. Wspólnie zaczęli zbierać i konserwować broń, a także gromadzić fundusze na dalszą walkę. W zabudowaniach „Strusia” w Leśniczówce zbudowali dobrze zamaskowany bunkier, gdzie przechowywali broń i zdobyte podczas akcji na spółdzielnie produkcyjne i okoliczne sklepy produkty i fundusze. Pisali też i rozsyłali listy ostrzegawcze do miejscowych aktywistów komunistycznych i zbyt gorliwych w karaniu rolników milicjantów. Zapewne to ich dziełem były rozrzucone w grudniu 1954 r. ulotki antykomunistyczne odnalezione w Bukowej i Petryłowie i dostarczone przez dwóch nadgorliwych mieszkańców tych miejscowości do UB w Chełmie.

W raporcie zastępcy komendanta powiatowego MO ds. Służby Bezpieczeństwa w Chełmie mjr. Władysława Wolińskiego z 15 października 1958 r. już imiennie tej trójce konspiratorów przypisano zdobycie 145 tys. złotych podczas akcji na kasjera huty szkła w miejscowości Ruda-Opalin, a także akcję na filię Gminnej Spółdzielni w Srebryszczu. Doszło wówczas do potyczki z funkcjonariuszami MO, w wyniku której konspiratorzy stracili zabrane pieniądze, karabin i rower. Jednak w uzasadnieniu wyroku z grudnia 1959 r. jako sprawców akcji na kasjera huty wymienia się obok Hawryluka i Waludy nie Gołębiewskiego (przypisano mu tylko „udzielenie informacji”), a Jana Grzywaczewskiego. Za udział w akcji na Srebryszcze skazano dodatkowo Aleksandra Mamcarza.

Przez kilka lat byli nieuchwytni, a chełmscy funkcjonariusze bezpieki mimo zaangażowania donosicieli i niemal codziennie wypuszczanych w teren nowych agentów nie mogli odnaleźć miejsca ukrywania się konspiratorów. Dopiero w lutym 1959 r., po kolejnej udanej akcji ekspropriacyjnej na państwowy sklep w Chełmie, esbekom udało się ustalić, gdzie mogą przebywać sprawcy. Nasłana na okolice Leśniczówki agentura wspomogła miejscowych donosicieli i w marcu 1959 r. wpadła na właściwy trop.

***

5 marca 1959 r. zabudowania „Strusia” otoczył kordon milicjantów i esbeków. „Struś” został aresztowany, a Tadeusz Hawryluk poległ podczas próby wejścia esbeków do odkrytego bunkra.

W ściśle tajnej „Informacji dotyczącej działalności byłych członków band o zabarwieniu AK-WiN-NSZ za pierwszy kwartał 1959 roku” z dnia 2 kwietnia 1959 r., skierowanej do naczelnika Wydziału III SB KW MO w Lublinie mjr Woliński napisał:

„(…) W I kw. br. na terenie powiatu chełmskiego napadów nie zanotowano. Natomiast w mieście Chełmie w dniu 3.II. 1959 r. porą wieczorową został dokonany napad rabunkowy z bronią w ręku na sklep MHD w Chełmie, gdzie zrabowano 53 tys. złotych. Sprawcami napadu są Chawryluk [zgodnie z oryginałem – JM] Tadeusz, Waluda Stanisław, obaj zamieszkali Leśniczówka pow. Chełm. Sprawcy napadu w dniu 5.III.1959 r. zostali ujęci przez organa MO. W czasie akcji Chawrylik [– JM] Tadeusz dokonał samobójstwa z własnego pistoletu. Samobójstwa dokonał w bunkrze, który był zorganizowany w zabudowaniach Waludy Stanisława. Poza tym za współudział w napadzie oraz udzielanie pomocy ukrywającemu się Chawrylukowi zostało aresztowanych kilka osób, którzy przebywają obecnie w KW MO w Lublinie”.

Do dziś funkcjonują dwie wersje śmierci Tadeusza Hawryluka. Pierwsza mówi o tym, że został zastrzelony przez funkcjonariuszy SB, którzy wiedząc, że konspiratorzy posiadają broń, a nie znając ilu ich może być w bunkrze, przez dłuższy czas prowadzili w kierunku otwartych drzwi zmasowany ogień z broni maszynowej. O trwającej kilkanaście minut gwałtownej strzelaninie w zabudowaniach Waludy mówili ówcześni mieszkańcy kilkanaście dni po wydarzeniach przebywającemu w Leśniczówce bratu por. „Młota” – Zenonowi Lewczukowi. Widział on wówczas zniszczony bunkier.

Druga wersja, oficjalnie przyjęta przez esbeków, mówi o samobójczym strzale Tadeusza. Być może znając z opowieści brata Mieczysława i innych członków WiN i PAP jak wyglądają przesłuchania w UB, wolał zginąć, niż oddać się w ręce komunistów.

Rodzicom Tadeusza pozwolono zabrać ciało syna i pochować na cmentarzu w Rudzie Hucie. Ojciec przez zaufanych ludzi powiadomił przebywającego w Mirosławcu Mieczysława o śmierci Tadeusza i ten z dwuletnim synem Andrzejem przybył na pogrzeb. Andrzej zapytany przeze mnie, czy po latach pamięta pogrzeb stryja, bez wahania odpowiedział, że na całe życie zapamiętał tylko jeden epizod: wynoszenie trumny z pokoju przez okno. Obraz ten to jedyne wspomnienie jego pierwszego pobytu w domu dziadków Hawryluków w Leśniczówce. Liturgię pogrzebową sprawował ksiądz z Nowin. W pogrzebie, mimo obecności w okolicy wielu esbeków i milicjantów, uczestniczyła niemal cała okoliczna ludność. Przybyli też koledzy „Syreny” z Chełma i Lublina. Tadeusz został pochowany w niedalekiej odległości od grobu zamordowanego przez ubeków w lipcu 1945 r. por. Zygmunta Urbańskiego „Iskry”, jednego z liderów podziemia antyniemieckiego i antykomunistycznego w regionie. „Syrena” po powrocie do domu rodzinnego w Leśniczówce, aby zająć się rodzinnym gospodarstwem po śmierci ojca, postawił na grobie Tadeusza pomnik z charakterystycznym napisem: „Kochanemu bratu brat z rodziną”.

***

W 1963 r. zmarł ojciec Tadeusza, którego zdrowie zostało poważnie osłabione po aresztowaniu i uwięzieniu „Syreny”, a całkowicie rozchwiało się po śmierci młodszego syna Tadeusza. Szczególnie boleśnie rodzice Tadeusza i „Syreny” odczuwali rozsiewane przez esbeków, milicjantów, ormowców i ich donosicieli pogłoski przypisujące Tadeuszowi jedynie motywy rabunkowe i obwiniające go o niemal wszystkie napady rabunkowe w okolicy, których sprawców nie udało się wcześniej ustalić. Powtarzano nawet pogłoski o zabójstwie niewinnej ekspedientki. Usilnie starano się też zniesławić przebywającego w więzieniu Stanisława Waludę „Strusia”, przypisując mu prawie wszystkie napady rabunkowe w okolicy od września 1939 po marzec 1959 r. Jednak podczas trwającego prawie dziesięć miesięcy intensywnego śledztwa nie zdołano przypisać Hawrylukowi, Waludzie i ich kolegom ani jednego przypadku obrabowania osoby prywatnej. Wszystkie wymienione w uzasadnieniu wyroku akcje dotyczyły jednostek państwowych. Pominięto natomiast w oskarżeniu i wyroku całkowicie sferę ideową, koncentrując się jedynie na akcjach ekspropriacyjnych, gromadzeniu i przechowywani broni.

Na szczęście prawda o motywach działania Tadeusza, Niezłomnego Żołnierza Rzeczypospolitej, który z racji wieku „spóźnił” się do oddziałów podziemia antykomunistycznego, przetrwała w środowisku żołnierzy AK-WiN i mimo licznych nacisków ze strony władz komunistycznych była przez lata pieczołowicie strzeżona. Tadeusz Hawryluk był bez wątpienia ostatnim na terenie dawnego obwodu chełmskiego AK-WiN żołnierzem podziemia niepodległościowego, który oddał swe młode życie w walce zbrojnej z komunistami. Mimo że jego organizacja nie mała określonej nazwy, ani też do dziś nie wiadomo, czy poza „Strusiem”, „Tarzanem” i ośmioma ich współpracownikami, skazanymi na wysokie wyroki w grudniu 1959 r. (w stosunku do Waludy i Grzywaczewskiego zastosowano dożywocie, a tylko jeden wyrok był niższy niż 6 lat), ktoś jeszcze do niej formalnie należał, jej korzenie jednak głęboko tkwiły w konspiracji akowsko-winowskiej i bezpośrednio z niej wyrastały. O ich działalności wiedziało wielu sąsiadów i mieszkańców okolicznych wiosek, jednak długo ubecy nie mogli znaleźć właściwego donosiciela.

Miejscowa ludność nazwała tych kilku ostatnich Niezłomnych „Jaskiniowcami”. To określenie podchwyciła też komunistyczna propaganda, przez długie lata kreując ich jako zwykłych rabusiów. A oni marzyli o Niepodległej i chcieli walczyć z komunistami do zwycięstwa lub, jak bohater niniejszego tekstu, do ostatniego naboju.

Artykuł z drugiego numeru kwartalnika „Wyklęci”, dostępny w sprzedaży